Polecane samochody

Powrót do listy Powrót do listy

Floty na zakręcie: elektryki zaczynają wygrywać w kalkulacjach TCO

20.08.2025
Komunikaty prasowe

Floty na zakręcie: elektryki zaczynają wygrywać w kalkulacjach TCO

Jeszcze pięć lat temu samochód elektryczny w firmowej flocie był ciekawostką – drogim dodatkiem dla zarządu, inwestycją w wizerunek albo eksperymentem testowym. W 2025 roku sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Dziś liczby pokazują, że auta elektryczne coraz częściej biją spalinowe nie tylko w rankingach popularności, ale przede wszystkim w twardych kalkulacjach biznesowych. To moment, w którym elektryfikacja flot z ekologicznej narracji staje się ekonomiczną koniecznością.

Kluczem do zrozumienia tej zmiany jest Total Cost of Ownership (TCO) – całkowity koszt posiadania pojazdu, obejmujący nie tylko cenę zakupu, ale też wydatki na energię lub paliwo, serwis, ubezpieczenie, podatki i utratę wartości. To właśnie na tym polu elektryki zaczynają stopniowo zdobywać przewagę, która rośnie wraz z liczbą przejechanych kilometrów.

Na pierwszy rzut oka różnica w cenie zakupu wciąż jest widoczna: średniej klasy samochód spalinowy flotowy kosztuje około 140 tys. zł, podczas gdy porównywalny elektryk to wydatek rzędu 165 tys. zł. Jednak już w momencie uwzględnienia dopłat flotowych (ok. 15 tys. zł), wyższy koszt EV znacząco maleje. A prawdziwa przewaga ujawnia się dopiero w codziennej eksploatacji.

Weźmy przykład firmy, której auta pokonują 30 tys. km rocznie. W ciągu czterech lat kierowca spalinówki spali paliwo za ponad 50 tys. zł. Elektryk w tym samym czasie „skonsumuje” energię za 17 tys. zł. To różnica 33 tys. zł – kwota, której nie da się zignorować w kalkulacjach flotowych. Do tego dochodzą niższe koszty serwisu: brak wymiany oleju, mniej części eksploatacyjnych, wolniejsze zużycie klocków hamulcowych. W czteroletnim okresie użytkowania różnica w serwisie między EV a ICE sięga 4–5 tys. zł na korzyść elektryków.

A co z utratą wartości? Jeszcze dwa lata temu była to pięta achillesowa EV. Samochody elektryczne traciły na wartości szybciej niż ich spalinowe odpowiedniki, co skutecznie psuło kalkulacje TCO. Dziś trend wygląda zupełnie inaczej. W 2025 roku odsprzedaż EV stabilizuje się, a różnice w deprecjacji z ICE praktycznie się zacierają. W niektórych segmentach elektryki zaczynają wręcz wypadać korzystniej – głównie tam, gdzie popyt na rynku wtórnym przewyższa podaż.

Jeśli spojrzymy na twarde dane, obraz staje się jeszcze bardziej klarowny. W czteroletnim cyklu użytkowania auta spalinowe przy przebiegu 60 tys. km kosztują flotę 255 tys. zł, podczas gdy elektryk – 251 tys. zł. Różnica wydaje się niewielka, ale to dopiero początek. Przy 120 tys. km przewaga EV rośnie do niemal 22 tys. zł, a przy 200 tys. km sięga już 45 tys. zł. Innymi słowy: im więcej kilometrów, tym bardziej ekonomiczny staje się elektryk.

Te liczby przekładają się na realne decyzje biznesowe. Dla firmy dysponującej flotą 100 samochodów różnica w TCO przy dużych przebiegach to oszczędność rzędu kilku milionów złotych w jednym cyklu. Trudno to traktować wyłącznie jako wybór ekologiczny – to czysta matematyka.

Oczywiście, wyzwań nie brakuje. Budowa infrastruktury ładowania wymaga inwestycji, a ceny energii elektrycznej potrafią być zmienne. Jednak nawet w niekorzystnych scenariuszach kosztowych EV pozostaje konkurencyjny wobec ICE, szczególnie gdy firma ma dostęp do własnych ładowarek i korzysta z nocnych taryf energetycznych. Coraz większe znaczenie mają też regulacje i oczekiwania klientów. W kontraktach B2B coraz częściej pojawiają się wymagania dotyczące niskoemisyjnych flot. Brak EV w portfolio firmy może więc oznaczać nie tylko wyższe koszty, ale też utratę przetargów.

Prognozy są jednoznaczne. Do 2030 roku pojazdy elektryczne będą tańsze w TCO niż auta spalinowe w większości scenariuszy flotowych w Europie. W Europie Środkowo-Wschodniej proces ten może zajść jeszcze szybciej – niższe koszty energii i rosnące systemy dopłat przyspieszają osiąganie punktu parytetu.

Dlatego pytanie, które staje dziś przed fleet managerami, brzmi nie tyle „czy elektryfikować flotę?”, ale „jak szybko to zrobić?”. Bo w momencie, gdy samochody elektryczne zaczynają realnie obniżać koszty operacyjne, brak decyzji staje się decyzją samobójczą.

Teza jest prosta: elektryfikacja flot nie jest już trendem ekologicznym. To obowiązek ekonomiczny, który w nadchodzących latach zdecyduje o przewadze konkurencyjnej firm.